Facebook

Moja krótka historia

Nazywam się Michał Cizio, ale wołają na mnie Misiek, Majkel, Michalis (Grecy), Misza (Gruzini i Ormianie), Żółw Franklin (rodzina i najlepsi przyjaciele), a i zdarzy się, że Cizia (od mojego pięknego nazwiska...).

Marmurowe Miasto - Estremoz, Portugalia, rok 2010
fot. Agnieszka
Urodziłem się w 21 kwietnia 1987 roku w małym miasteczku w województwie opolskim - Kluczborku, gdzie również uczęszczałem do LO. Wychowałem się jednak w małej wiosce położonej jakieś 13 km od tej miejscowości - Rożnowie. Studiowałem w Opolu na jakże elitarnej uczelni jaką jest Politechnika Opolska. Nie jestem jednak inżynierem, a turystą z wykształcenia. Mam tytuł Magistra Turystyki i Rekreacji. Tak! Na politechnice skończyłem najbardziej lajtowy ze wszystkich kierunków, jakie można było tam znaleźć. Czemu? W sumie to nie wiem. Ale nie żałuję, bo dzięki studiom poznałem masę naprawdę genialnych ludzi i cała zajawka podróżowaniem się właśnie zaczęła od tego pięknego, pięcioletniego okresu w moim życiu. Oczywiście wcześniej też jeździłem, ale uzależniłem się od wałęsania po świecie podczas pobytu na Erasmusie w Portugalii.

Berlin
ITB Berlin, rok 2008
fot. Tadzik? 
W międzyczasie zrobiłem kurs pilota wycieczek i zdałem egzamin na licencjonowanego pilota wycieczek. Od tego czasu podróży było więcej.  Nie tylko takich prywatnych, ale przede wszystkim służbowych. Dwa sezony letnie spędziłem w autokarach, jeżdżąc do Chorwacji i Bułgarii wraz z turystami. Cały czas dążyłem do tego, by mimo wszystko pracować w zawodzie. Owszem, zdarzyło się, że po studiach wyjechałem do Holandii, jak na prawdziwego polskiego magistra przystało, by pracować na magazynach. Ale był to też czas, by poznać nowych ludzi i odwiedzić kolejne miejsca. Gdy wyjeżdżałem do kraju wiatraków i tulipanów, to rezygnowałem z pracy w jednym z biur podróży, gdzie starałem się o stanowisko rezydenta w którymś z krajów. Zamiast tego zaproponowali mi jednak posadę pilota, której nie chciałem, bo byłem mimo wszystko zmęczony tym, że większość czasu spędzałem w autokarach, a nie w miejscach odwiedzanych. Była to ciężka decyzja, ale jak się potem okazało, bardzo dobra, gdyż owe biuro dwa miesiące później zbankrutowało...

Nocny guiding po Pradze w ramach kursu pilota wycieczek, rok 2010
fotograf nieznany...
Po powrocie do Polski zachciało mi się przeprowadzki do Wrocławia i to był kolejny dobry ruch. Pamiętam, jak podczas rozmowy o pracę mówiłem, że jestem trochę zmęczony dotychczasowym życiem tułacza i chciałem stabilizacji. Praca w hotelu i stabilizacja, to mimo wszystko dwa odrębne pojęcia, no ale ja o tym wtedy za bardzo jeszcze nie wiedziałem. Nie mniej jednak dwa lata spędzone w stolicy Dolnego Śląska były bardzo przyjemne. Zdobyłem wiele nowego doświadczenia, dużo się nauczyłem i przede wszystkim znowu poznałem genialnych ludzi oraz wielu przyjaciół. Mimo wszystko za długo na tyłku usiedzieć nie mogłem i brakowało mi wyjazdów. Już po roku postanowiłem, że ukończę akademię rezydentów u jednego z największych polskich touroperatorów. W czasie, gdy jednak w planach był wyjazd na rezydenturę, w dotychczasowej pracy pojawił się awans. Trudna była to decyzja, ale postanowiłem zostać rok dłużej we Wrocławiu, dzięki czemu szkoliłem się z nowych umiejętności i nabierałem doświadczenia w zarządzaniu zespołem ludzi. 

Porto, Portugalia, rok 2010
fot. Agnieszka
Ukończenie akademii rezydentów przydało się z kilku powodów. Fajne było odświeżenie całej wiedzy, jaką nabyłem podczas kursów na pilota wycieczek i późniejszej pracy w owym zawodzie. Ponadto pomogło mi to też w zmianie pracy na taką, o której zawsze gdzieś tam po cichu marzyłem. Pracy rezydenta. Ale najważniejsze, że poznałem pewną blondynkę, z którą od czasu do czasu gdzieś się bujnę po świecie oraz zaliczę kilka ciekawych przygód. 

Na Zuruldi, Mestia, Gruzja, rok 2014
fot. Magda

Mimo, że Wrocław pokochałem z całego serca i jest to teraz jedyne miasto, w którym mógłbym w Polsce się osiedlić, to trzeba było ruszyć dalej. W 2015 udało się wyjechać na rezydenturę na Kretę i spędzić tam naprawdę świetne pół roku. Wiem, że ten zawód jest tym, co mogę i przede wszystkim chcę robić, gdyż sprawia mi on ogromną przyjemność, a to chyba najważniejsze, by praca przede wszystkim cieszyła. Tym bardziej cieszy fakt, że pracuję w zawodzie, a nie wszyscy o tym mogą powiedzieć. I to nie tylko z ludziska kierunku Turystyka i Rekreacja ;)

Spływ kajakowy w Kędzierzynie w ramach zajęć na uczelni, rok 2008
fotograf nieznany :P
Praca związana z podróżami wcale nie gasi we mnie chęci poznawania nowych miejsc, kultur i ludzi, a wręcz przeciwnie. Napędza mnie jeszcze bardziej. Dzięki czemu nie mogę się już doczekać nowego wyjazdu i realizacji planów, jakie mam w głowie. Dążę do spełnienia mojego największego marzenia, którego realizację planuję na drugą połową lub koniec roku 2017. Dlaczego akurat wtedy? Ten rok jest szczególny z dwóch powodów. Kończę wtedy 30 lat. Każdy normalny człowiek szukałby chyba wtedy stabilizacji i normalnego życia. Zakładałby rodzinę, budował dziecko i rodził dom (czy jakoś tak), ale ja oczekuję, że wtedy właśnie zacznie się najbardziej pokręcona część mojego życia. Największa podróż. W 2017 roku kończy się ważność mojego paszportu, więc nowy będzie trzeba zapełnić nowymi pieczątkami. Zwłaszcza, że w tym, który mam w tej chwili, jest tych pieczątek zdecydowanie za mało. 

Camp Nou, Barcelona, Hiszpania, rok 2010.
fot. Paulina
I nie! Nie kibicuję Barcelonie ;)
Wyszła jakaś krótka biografia z tego tekstu, a miało być troszkę inaczej. No nic. Blog ten będzie świadkiem jeszcze kilku ciekawych tekstów i opisanych przeze mnie przeżyć, więc myślę, że warto będzie do niego zajrzeć od czasu do czasu. Piszę go od 2014 roku, ale o jego prowadzeniu myślałem baaardzo długo wcześniej. Pisanie, to jedna z tych rzeczy, którą naprawdę lubię. Jedna z moich ulubionych czynności po podróżowaniu i spożywaniu masy olbrzymich potraw :)

Zachód słońca nad Wrocławiem, rok 2013
fot. JA!
Gdzie można mnie jeszcze znaleźć? Przede wszystkim facebook, ale jestem też na youtube (całkiem możliwe, że powstanie osobny kanał dla bloga, gdyż o tym też coraz poważniej myślę) i od niedawna Instagram.
Moja krótka historia Moja krótka historia Reviewed by RepLife on 00:40 Rating: 5

2 komentarze:

  1. Dotarłam aż do tego miejsca 😀 niejako od pieca strony, bo najpierw poczytałem sobie Twoje relacje z podróży, które tak mi się spodobały, że aż zachciało mi się poczytać zakładkę "o mnie" Tak więc dowiedziałam się co nie o o Tobie i przy okazji mogę podziękować za energetycznego kopa, dzięki któremu zdecydowałam się jednak pojechać do Meksyku. Nie trać energii i poczucia humoru, są zarazliwe ;) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa!!! Powodzenia w Meksyku, myślę, że wrócisz zachwycona przynajmniej w takim samym stopniu, w jakim ja wróciłem :)

      Usuń

Dzięki bardzo za poświęcenie czasu i energii na dotarcie aż tutaj :) Jeśli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami na temat tego posta lub całego bloga, nie wahaj się :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.