Melindaou (2133 m n.p.m.) to odległy szczyt położony w północnej części łańcucha Gór Białych na Krecie. Wznosi się 1500 metrów nad wschodnim krańcem największego wąwozu wyspy oraz dostrzegalny jest praktycznie z każdego miejsca na jej północno-zachodnim wybrzeżu. Stał się on celem naszej kwietniowej wyprawy zorganizowanej przez portal Kreta24.pl pod patronatem Physis of Crete oraz SWIX. Początkowo miał to być spacer na szczyt, by obejrzeć wschód słońca, który ostatecznie przerodził się w wielogodzinny trekking w tym niezwykle trudnym terenie Lefka Ori.
Wschód słońca na Melindaou |
Omalos
Wszystko zaczęło się na parkingu przed Synką w Chanii. Stamtąd wraz z moimi przyjaciółkami z pracy zgarnęliśmy Joasię z bloga Kolory Krety i udaliśmy się wspólnie na Płaskowyż Omalos, gdzie w jednej z tawern czekała reszta ekipy z Polski. Między innymi Marek i Magda, którzy prowadzą bloga oraz fanpage na Facebooku CreteYourLife, gdzie możecie oglądać ich życie na wyspie. Kilka miesięcy temu postanowili zostawić wszystko w Polsce i przeprowadzić się na Kretę. Teraz cieszą się życiem i czerpią z wyspy, ile się tylko da. Do tego nagrywają krótkie relacje ze swoich wędrówek po nieznanych tutejszych szlakach.
Całą wyprawę zorganizował Tadeusz, który prowadzi serwis Kreta24.pl. Możecie stamtąd zamówić tradycyjne kreteńskie produkty najwyższej jakości. Dzięki czemu posmakujecie trochę wyspiarskich przysmaków, które ja mam ogromne szczęście próbować na co dzień. To nie jest pierwsza tego typu wyprawa zorganizowana przez Tadeusza, ale pierwsza, w której miałem okazję uczestniczyć.
Widok na Samarię z trasy do Kallergi |
Kallergi
Akurat się złożyło, że tego dnia miałem urodziny. Dzień wcześniej załatwiłem dwie porządne butle tsikoudii, czyli naszego lokalnego bimberka, który inni mogą kojarzyć pod nazwą raki. Wtargałem je w plecaku do Kallergi i po lunchu rozlałem pierwszą kolejkę, którą wszyscy z chęcią wypili. Odśpiewano mi "Sto lat" i poszły kolejne kieliszki w górę. Z czasem pijących ubywało i została mała grupka ludzi, którzy wprawieni są w picie tego niezwykłego trunku. Część osób postanowiło pospacerować po okolicy, pomimo nieustannie bardzo mocno wiejącego wiatru. Inni położyli się spać, by być w miarę wypoczętym przed nocną wędrówką. My natomiast czas do wieczora spędziliśmy na rozmowach, opowiadaniu różnych historii oraz integracji. Całą naszą grupę ludzi, pochodzących z różnych rejonów Polski, żyjących w różnych światach, zajmujących się różnymi rzeczami, połączyły dwie miłości - Kreta i Góry. Było to naprawdę niesamowite uczucie, widząc ludzi, którzy byli tutaj, by cieszyć się wyspą i możliwością jej poznania.
W międzyczasie wyszedłem ze schroniska parę razy, by połazić po okolicznych wzniesieniach oraz by sfotografować niesamowity zachód słońca nad Płaskowyżem Omalos. Silny wiatr wciąż jednak nie pozwalał na dłuższe wędrówki, więc wracałem czym prędzej do wnętrza schroniska, by tam rozgrzać się wysokoprocentową raki. Po skończonej kolacji, którą była porządna micha spaghetti, postanowiliśmy, że trochę się prześpimy przed nocną wędrówką. Ja z moimi rezydentkami oraz Joasią mieliśmy wspólny pokój dla 4 osób z piętrowymi łóżkami, na których położyliśmy się pozawijani w koce. Nie muszę dodawać, że w schronisku nie było ogrzewania oraz ciepłej wody, więc warunki idealne na górskie wypady.
Droga z Kallergi w stronę Melindaou |
Nocna wędrówka
O 1:30 zadzwonił budzik. Nie spałem jednak wcale od momentu, kiedy położyłem się spać. Po pierwsze było dla mnie za wcześnie, by zasnąć. A nawet jakbym chciał, to bym nie mógł, bo Joasia spała na tyle twardo, że po naszym pokoju roznosiło się jej miarowe chrapanie. A jeszcze przed położeniem się przestrzegała nas, żebyśmy to my nie chrapali...
Gosia fotografująca zachód słońca |
Zachód Słońca nad Omalos |
Początek trasy z Kallergi na Melindaou |
Ostatecznie doczekaliśmy wszyscy wschodu słońca, ale ze względu na wiatr nie mogliśmy się nim za bardzo nacieszyć. Ponagrywaliśmy kilka filmów, porobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i zaczęliśmy drogę powrotną. Nie byliśmy w stanie wytrzymać na szczycie dłużej niż kilkanaście minut.
Pamiątkowe selfie na szczycie Melindaou |
Długa droga w dół
Droga powrotna nie była tą samą, która szliśmy na szczyt. Skierowaliśmy się w stronę góry Mavri (1883 m n.p.m.), by jej zboczem udać się w stronę Psari (1817 m n.p.m.). Dla mnie powrót był czymś bardzo przyjemnym. Przepiękny szlak prowadził grzbietami wzniesień, aż do zbocza Mavri. Tu zaczęliśmy podążać zboczem góry, która momentami był bardzo stroma. Nie było ścieżki czy oznakowania. Podążaliśmy za naszym przewodnikiem "na szagę". Szedłem jako jeden z ostatnich i tylko słyszałem przerażone rozmowy niektórych ze współtowarzyszy wyprawy o tym, czy nasz przewodnik przypadkiem nie zwariował, prowadząc nas przez taki teren. Tylko uśmiechałem się pod nosem i szedłem przed siebie z uwagą, podziwiając niesamowite krajobrazy.Odpoczynek przy zejściu z Psari. Fot. Tadeusz |
Ostatnie podejście tego spaceru było dość męczące, ale ze szczytu Psari, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę, można było podziwiać niesamowitą panoramę Gór Białych. Skuliłem się pod jednym z głazów i obserwując Wąwóz Samaria, przymknąłem oko na kilka minut. Było tak przyjemnie. Temperatura powietrza znacznie się podniosła. Nie było już chmur i silnego wiatru, a promienie słoneczne przyjemnie ogrzewały ciało. Mógłbym tu zostać na dłużej.
Widok na Samarię z punktu widokowego przy Kallergi |
Musieliśmy jednak ruszać dalej, bo do Kallergi jeszcze było sporo do przejścia. Rozpoczęła się długa droga w dół. Niektórzy mieli już jej dość. Byli zmęczeni, głodni, a część osób nawet zła, że jeszcze jest tyle do przejścia. Ja byłem zajarany! Uwielbiam tak długie trekkingi przez góry. Zresztą wystarczy poczytać o mojej i Magdy wędrówce w Picos de Europa, gdy jednego dnia przeszliśmy ponad 40 km przez góry. Gdy dotarliśmy do drogi szutrowej, prowadzącej do schroniska, moje przyjaciółki nie chciały na mnie patrzeć. Podejrzewam, że gdybym coś skomentował, to dostałbym którymś z kamieni w łeb. Więc tylko uśmiechałem się pod nosem i wędrowałem dalej sam.
Około 11 zameldowaliśmy się w schronisku. Tu był czas na odpoczynek i późne śniadanie. temperatura przed schroniskiem była na tyle wysoka, że część osób się opalała i suszyła swoje przepocone ubrania. Każdy już zapomniał o tym, w jak silnym wietrze wędrowaliśmy w nocy. Po godzinie spędzonej w Kallergi zeszliśmy droga szutrową do swojego auta, zaparkowanego przy wejściu do Samarii.
Kallergi |
Góry Krety: Melindaou
Reviewed by RepLife
on
21:12
Rating:
Brak komentarzy:
Dzięki bardzo za poświęcenie czasu i energii na dotarcie aż tutaj :) Jeśli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami na temat tego posta lub całego bloga, nie wahaj się :)