Facebook

Lizbońskie Saudade

Lizbona - miasto położone na siedmiu wzgórzach niczym Rzym. Wjedziesz tu na taras widokowy windą, zaprojektowaną w pracowni Eiffla. Przejedziesz się czerwonym mostem przypominającym Golden Gate w San Fransisco, kupisz narkotyki na ulicy szybciej niż w Amsterdamie, a nad wszystkim będzie górował pomnik Chrystusa. Mieszanina różnych miejsc, kultur i stylów architektonicznych, a tak naprawdę unikatowe miasto, po którego ulicach warto spacerować o każdej porze dnia i nocy. Zapraszam na spacer po Lizbonie.



Zanim zaczniesz czytać ten tekst, włącz sobie album Zbigniewa Preisnera - Silent, Night and Dreams, gdzie do większości utworów głosu użyczyła lizbońska śpiewaczka Teresa Salgueiro. Od wielu lat kojarzy mi się on bowiem właśnie ze stolicą Portugalii i gdy będziesz ze mną wędrował po wąskich uliczkach, słuchając dźwięków Preisnera, to z pewnością poznasz klimat, jaki tu często panuje. 


Elevador da Gloria
Dla mnie Lizbona jest miastem, które chciałem poznać bliżej od momentu mojej pierwszej wizyty w 2010 roku. Wtedy zaledwie musnęliśmy kilka najważniejszych atrakcji i nie poświęciliśmy temu miejscu wystarczająco dużo czasu. A szkoda, bo warto zatrzymać się tutaj na dłużej i poczuć rytm miasta, z którego swoje wyprawy rozpoczynali najwięksi odkrywcy w dziejach ludzkości. W końcu nadarzyła się okazja odwiedzić to miejsce ponownie i spędzić tu kilka dni. Kilka dni, po których totalnie nie chciało się stąd wracać do domu. 

Elevador de Santa Justa - zaprojektowana w pracowni Eiffla.

Katedra Se w Lizbonie i próba odwzorowania słynnego zdjęcia z tramwajem...
Niestety pojawiły się też inne auta ;/
W 1755 roku Lizbona została praktycznie cała zniszczona przez trzęsienie ziemi, a także następujące po nim tsunami i kilkudniowe pożary. Przetrwała jedynie dzielnica, gdzie mieszkała ówczesna biedota, rybacy, szemrani handlarze i prostytutki. Alfama, jest to moja ulubiona część miasta i dla samych spacerów po jej wąskich uliczkach warto tu przyjechać.
 
Jedna z uliczek Alfamy
Są dwie zasady spacerowania po Alfamie. Idziesz w górę albo w dół. Warto kierować się w górę, gdyż możesz dojść do tarasów widokowych z przepiękną panoramą na pozostałe dzielnice. Są to bardzo często miejsca spotkań lokalnych mieszkańców, młodzieży. Gdy kierujesz się w drugą stronę, to albo dojdziesz do Tagu albo do centrum, gdzie trafia większość turystów i przyjezdnych do tego "miasta słońca". Warto chodzić po wąskich, krętych i często bardzo stromych uliczkach, które dla mieszkańców Alfamy stają się także ich podwórkami. Po zmroku rozświetlają je latarnie, które nadają wręcz magiczny klimat temu miejscu. Dlatego tak bardzo przyjemnie spaceruje się tutaj właśnie, gdy słońce zajdzie już za horyzont.





Panoramy z różnych tarasów widokowych Alfamy
Kronikarz pierwszego króla Portugalii - Alfonsa I, tak opisuje Alfamę: 
(...) zamiast ulic [Maurowie] mają tu strome ścieżki, a domy zbudowano tak blisko siebie, że z wyjątkiem dzielnicy kupieckiej trudno znaleźć tu ulicę szerszą niż na dwa i pół metra.
To tak naprawdę dzięki Alfamie zakochałem się w Lizbonie. W dodatku mieliśmy trochę pecha przebywając w tym mieście, iż przez większość czasu niebo spowijały chmury, przez co nastrój w mieście był znacznie ciekawszy po zmroku, niż za dnia, kiedy to i tak brakowało światła słonecznego. No i samo miasto z punktów widokowych prezentowało się wtedy bajecznie. Listopadowe długie wieczory jak najbardziej sprzyjają spacerom między starymi domostwami w tej dzielnicy. 







Wąskie uliczki Alfamy...

...są bardzo często arenami rozgrywek piłki nożnej miejscowych dzieciaków. 
A przez niektóre musi się przeciskać tramwaj...


Lizbona to najbardziej nasłoneczniona stolica Europy, ale podczas naszego wyjazdu do Portugalii słońce rozświetlało czerwone dachy kamienic w momencie, gdy my byliśmy gdzieś poza miastem. Mimo wszystko polecam ją odwiedzić w listopadzie, gdyż jest tu mniej turystów niż w sezonie (chociaż wciąż dużo), a kolor Tagu, gdy zbierają się nad nim ciemne, deszczowe chmury, też robi wrażenie.

Widok na Park Edwarda VII, Kolumnę Markiza Pombal i rzekę Tag
Tag [Tejo - port.], to najdłuższa rzeka Półwyspu Iberyjskiego. Dla Lizbończyków ma symboliczne znaczenie. Jest ich oknem na świat, gdyż to właśnie z portu tutaj wyruszały wyprawy Vasco da Gamy, Pedro Alvaresa Cabrala czy Henryka Magellana. Pomnik upamiętniający te i inne osobistości można odnaleźć w dzielnicy Belem. 

Pomnik Odkrywców troszkę... zakryty przez rusztowania.
Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda odsłonięty, to zapraszam do obejrzenia tego filmu.
Rzeka w Lizbonie przecięta jest dwoma mostami. Mostem 25 Kwietnia, upamiętniającym wydarzenia z 1974 roku. Natomiast drugi, to most Vasco da Gamy - najdłuższy most Europy (ponad 17 km długości).

Most 25 Kwietnia i statua Chrystusa
To właśnie nad Tagiem można zobaczyć wypoczywających Lizbończyków. Biegają oni promenadą wzdłuż rzeki w dzielnicy Belem, spędzają czas z przyjaciółmi, czytają książki, podziwiają ulicznych artystów. Jednak najczęściej po prostu zobaczysz ludzi patrzących gdzieś w dal, za ocean. Pogrążonych w rozmyślaniach, marzeniach. To właśnie nad Tagiem poczujesz prawdziwe, portugalskie saudade.

Portugalczycy twierdzą, że jest to termin nieprzetłumaczalny na inne języki. Jest to uczucie melancholii, rodzaj pewnej nostalgii, smutku, zadumania, kontemplacji przemijania, piękna rozkładu, ale odbierany w sposób pozytywny, z pewną subtelną radością. Trudne do opisania uczucie, które nie spada na Ciebie, jak grom z jasnego nieba, ale towarzyszy cały czas osobie, której dotyczy. 


Mimo, że nie jestem Portugalczykiem, to ten stan ducha jest mi niezwykle bliski i w Lizbonie dopadał mnie bardzo często. Nie tylko gdzieś w zaułkach Alfamy, gdzie można usłyszeć gdzieniegdzie dźwięki Fado - muzyki, która nieodzownie kojarzy się z saudade, ale właśnie najczęściej dopadało mnie nad brzegiem Tagu. W ostatni wieczór w Lizbonie siedziałem z dobrą godzinę nad brzegiem przy Praça do Comércio i wpatrywałem się światła po drugiej stronie, pomnik Chrystusa i ocean gdzieś w oddali. Obserwowałem ludzi przybywających w to miejsce. Turyści przychodzili, robili sobie zdjęcia i odchodzili. A miejscowi zatrzymywali się na dłużej i podobnie, jak ja, patrzyli w dal zamyśleni... 


Nie będę się rozpisywał o wszystkich atrakcjach w mieście. Wszystko jest już bardzo dobrze opisane w Internecie oraz przewodnikach, więc tylko powiem, że naprawdę warto tu przyjechać dla samego zwiedzania. Ja jednak zazdroszczę mojej koleżance ze studiów, która dostała nowy projekt w swojej pracy, przez co musiała się tu przeprowadzić i zamieszkać. Lizbona bez wątpienia należy do miast, gdzie mógłbym i przede wszystkim chciałbym żyć. Zdecydowanie po ostatnim wyjeździe wskoczyła na wysoką pozycję wśród mych ulubionych miast. Wiem też, że tutaj będę chciał kiedyś rozpocząć swoją wielką wędrówkę. Może nawet i ją tu zakończę...
Lizbońskie Saudade Lizbońskie Saudade Reviewed by RepLife on 10:00 Rating: 5

1 komentarz:

  1. Lizbona to jedno z dwóch miejsc, gdzie obiecuję sobie, że w końcu pojadę, chociaż na weekend. W tym roku już się nie uda, ale na pewno będzie to jeden z celów na przyszły rok.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki bardzo za poświęcenie czasu i energii na dotarcie aż tutaj :) Jeśli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami na temat tego posta lub całego bloga, nie wahaj się :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.