Sporo się wydarzyło od początku tego roku. Przede wszystkim przez moją pracę. Spędzam w niej baaardzo dużo czasu ze względu na szkolenia. Ogólnie grafik zmienia się średnio co 5 dni i nie mogę za bardzo nic zaplanować na ten miesiąc i kolejne. Może to i lepiej, gdyż dowiedziałem się po raz kolejny w swoim życiu, że planowanie w moim przypadku jest kompletnie bez sensu, bo jak tylko coś powiem głośno, to zaraz się wszystko zmienia. Na przykład zaplanowałem sobie urlop na pierwszy tydzień marca, by lecieć do Portugalii i się okazało, że nastąpiła pomyłka podczas wysyłania planu urlopowego na ten rok i mam urlop miesiąc później. Na Wielkanoc i tydzień po. Niby źle nie jest, ale szczęście, że wstrzymałem się zakupieniem biletów (a raczej wstrzymał mnie stan konta... ).
Po raz kolejny okazało się jednak, że spontaniczne działanie w moim przypadku działa za to rewelacyjnie. Pewnego poniedziałkowego popołudnia dowiedziałem się, iż dyrektor nalega na wybranie zaległych urlopów już w tym miesiącu (w listopadzie była mowa, że mamy zakazy brania jakichkolwiek wolnych w styczniu, ze względu na zmianę systemu i liczne szkolenia). Przez telefon dostałem informację, że jeszcze we wtorek pracuję do 14, a potem dostaję 5 dni wolnego. Nie powiem, że początkowo właśnie w tym czasie planowałem brać urlop, gdyż ceny biletów do Porto w tym terminie były masakrycznie niskie, ale to było właśnie jesienią. Więc skoro zakaz brania urlopów, to po co bookować bilety? No i zostałem z pięcioma dniami wolnymi i kompletnie bez planów, co z nimi zrobić. Oczywiście mógłbym w tym czasie dokończyć naprawę auta, pozałatwiać wiele spraw, ale już mnie nosiło od dłuższego czasu, więc myśl była tylko jedna - gdzieś wyjechać. Na początek do głowy wpadły mi góry, ale za chwilę przypomniałem sobie, że przecież na wiosnę miałem też jechać do Niemiec, to czemu nie pojechać już. I tak zrobiłem :)
Sady w Malsch |
Malsch to małe miasteczko, leżące 18 km na południe od Karlsruhe, jakieś 50 km od granicy z Francją. W Niemczech może "słynie" głównie z tego, że urodził się tu jeden znany piłkarz - Jens Novotny. Obrońca, którego można pamiętać głównie z występów w Bayerze Leverkusen, kiedy to szalał tam również Jacek Krzynówek - polski skrzydłowy.
Dla mnie Malsch, to miejsce, gdzie naprawdę odpoczywam i dobrze się czuję. Mieszka tu jeden z moich dwóch najlepszych przyjaciół - Łukasz, wraz ze swoją żoną i trójką szalonych dzieciaków. Lubię tam jeździć dlatego, że mojego kumpla widzę bardzo rzadko i cieszę się, że mogę go odwiedzić. Mimo późnego chodzenia spać (bo przecież mecze w Fifę się same nie wygrają) i wczesnego wstawania, dzięki szalejącej od wczesnego ranka trójce szkrabów, to i tak wracam z takiego pobytu zrelaksowany i wypoczęty. Tam czas mi płynie tak szybko, że nawet nie wiem, kiedy te dni uciekają. Raz, wracając z półrocznego pobytu w Holandii, zatrzymałem się tam na tydzień. To znaczy, planowałem zatrzymać się tydzień, a z tygodnia zrodził się miesiąc. Wydaje mi się, że jest to miejsce, gdzie mógłbym mimo wszystko zamieszkać kiedyś.
Mała wystawka rolniczych maszyn i naczep przed jednym z gospodarstw. |
Budowli wybudowanych w tym stylu jest tutaj pełno, chociaż ta jest jedną z nowszych. |
Kościół św. Cyriaka |
To małe niemieckie miasteczko leży u podnóża Schwarzwaldu. Otoczone jest licznymi lasami, przez które przebiegają przygotowane liczne trasy do spacerów, joggingu czy przejażdżki rowerem. Miejsc do uprawiania różnych form rekreacji jest tu naprawdę sporo, łącznie z odkrytym, 50-metrowym basenem rekreacyjnym i kompleksem kortów tenisowych.
Dodatkowo niedaleko stąd jest do pięknego Karlsruhe, znanego uzdrowiska Baden-Baden i licznych mniejszych miasteczek o bardzo ciekawej zabudowie.
Próg na rzece w Ettlingen (niedaleko Malsch) |
Malsch
Reviewed by RepLife
on
18:12
Rating:
Brak komentarzy:
Dzięki bardzo za poświęcenie czasu i energii na dotarcie aż tutaj :) Jeśli chcesz się podzielić swoimi przemyśleniami na temat tego posta lub całego bloga, nie wahaj się :)