Przeglądając blogi podróżnicze, fora, grupy na facebooku można poczytać o tym, kto złapał jaki pojazd na stopa lub kto ten pojazd prowadził. Ludzie opisują najróżniejsze wspomnienia z podróży i bardzo często zaskakują wszystkich swoimi opowiadaniami. Jednak chyba nigdzie nie widziałem, by ktoś pisał o tym, że przemieszczał się pojazdem prowadzonym przez... małpę. A ja mogę się tym pochwalić :D Miało to miejsce nigdzie indziej, jak na Gibraltarze, gdzie można spotkać jedyną populację wolno-żyjących małp na kontynencie europejskim (no może nie licząc pewnego budynku przy ulicy Wiejskiej w Warszawie...).
Wracając za dnia na Gibraltar stwierdziliśmy, że na spokojnie pieszo pozwiedzamy skałę, a wieczorem ruszymy dalej na wschód Hiszpanii. Na parkingu zaczepił nas jednak pewien gość, który zaoferował podróż samochodem po skale wraz z usługą przewodnicką i wejściami do wszystkich muzeów oraz jaskiń dostępnych dla zwiedzających (oczywiście za skromną opłatą). Początkowo odmawialiśmy, ale po jego długim przekonywaniu, stwierdziliśmy, że w sumie czemu nie. Upał był niemiłosierny. Droga pod górę daleka. A chłopak oferował nie lada atrakcje, więc skusiliśmy się. Dołączyła do nas japońska rodzina i ruszyliśmy małym busikiem pod górę.
Jechaliśmy klimatyzowanym samochodem, a nasz kierowca opowiadał po angielsku o historii tego kraju, skały i ludzi tu mieszkających. Mówił z akcentem człowieka bardziej z północnej Afryki niż Europejskim (mój znajomy nazwałby to pewnie akcent albańskiego uchodźcy). Zatrzymując się przy poszczególnych punktach programu wycieczki, opowiadał nam o nich i dał czas na zrobienie pamiątkowych zdjęć. Jednak z tej przejażdżki najbardziej zapadł w pamięć moment, gdy zaczął opowiadać o małpach zamieszkujących Gibraltar.
Magoty Gibraltarskie zamieszkują Skałę Gibraltarską od bardzo dawna. Były tu na długo przed Brytyjczykami. Niektórzy twierdzą, że zostały przywiezione w to miejsce przez Maurów, którzy okupowali południowe obszary Płw. Iberyjskiego w czasach od VIII w. do XV w. i traktowali te zwierzęta, jak domowe. Inni twierdzą, że żyły one już około 5 mln lat temu w dobie pliocenu. Obecnie jest ich tu około 300 i podzielone są na pięć rodzin (tak podają różne źródła, ale przysiągłbym, że nasz przewodnik mówił, że jest tych rodzin sześć, a tylko jedna z nich jest w miarę przyjazna dla ludzi).
Małpki te są mylnie zaliczane do człekokształtnych, bo nie mają ogona. Całe dnie spędzają na wylegiwaniu się na skałach, jedzeniu i okradaniu turystów, odwiedzających to miejsce (no prawie jak nasi politycy). Zagrożone, potrafią zaatakować człowieka, podrapać i ugryźć, dlatego kierowca naszego busika przestrzegał nas wielokrotnie, by nie zbliżać się za bardzo do nich. Mimo, że są z wyglądu bardzo miłe, to potrafią zajść za skórę. Przestrzegał nas również przed karmieniem tych zwierząt, gdyż można dostać mandat w wysokości 500 funtów. Ale parę razy widziałem, jak turyści sobie nic z tego nie robili. Zresztą wystarczyło czasem wyrzucić coś do kosza, a małpa sama się częstowała. Jednej na przykład bardzo smakowała coca-cola wyrzucona przez kogoś do kosza.
Magoty Gibraltarskie, to dzikie stworzenia, ale nasz przewodnik oznajmił, że żyje wśród nich jedna szczególna małpa, z którą jest zaprzyjaźniony i traktuje go inaczej niż innych. I rzeczywiście. W pewnym momencie zatrzymał auto i zawołał coś do jednej. Ta przybiegła i wskoczyła na drzwi naszej furgonetki, zaglądając do środka samochodu. Następnie kierowca oznajmił nam, że od tej chwili ona przejmuje kierownicę, po czym ruszył do przodu. Małpa rzeczywiście, chwyciła za kółko i zaczęła prowadzić auto, patrząc na drogę, a Gibralarczyk tylko naciskał pedał gazu, trzymając ręce w górze.
Po przejechaniu kilkunastu metrów zatrzymaliśmy się, by zrobić sobie kolejne zdjęcia. Tym razem, kto chciał mógł wziąć małpę na ręce. Takiej okazji nie można było oczywiście przepuścić. Po kolei każdy z nas brał magota na chwilę na ręce i przekazywał kolejnej osobie. Małpka, jak to małpka nie zachowała się jednak zbyt przyjaźnie i obsikała ostatnią osobę, która ją trzymała, a padło na biedną Paulinę.
Grał ktoś kiedyś w siatkę małpą? Wiem, wiem, za słabo ugięte kolana :P |
Z naszym kierowcą pożegnaliśmy się w miejscu, gdzie auta już dalej nie mogły wjechać i oznajmiliśmy, że zejdziemy już sami do miasta. Pospacerowaliśmy jeszcze po skale. Popodziwialiśmy widoki. Co jakiś czas spotykaliśmy jedną lub kilka małpek, ale najwyraźniej nie byliśmy nikim ciekawym, gdyż nie zwracały na nas uwagi, tylko zajmowały się albo sobą, albo po prostu drzemały na skałach, wygrzewając się w słońcu.
Zdjęcia wykonane przez Agnieszkę, Paulinę i Damiana ;)
O tym, jak małpa prowadziła samochód...
Reviewed by RepLife
on
01:58
Rating:
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo raczej lepiej nie dopuścić do takich sytuacji i musze przyznać, że ja swojego samochodu bym nie oddała. W sumie jak go kupowałam to również przydała mi się wiedza z https://kioskpolis.pl/wspolwlasciciel-a-kupno-samochodu-o-czym-nalezy-pamietac/#kotwica3 gdyż także był u mnie współwłaściciel.
OdpowiedzUsuń