Rezydent (z angielskiego represenative,
w skrócie: rep), to dla wielu praca marzeń. Siedzisz pod palmami całe dnie,
sprzedajesz wycieczki, na których trzepiesz gruby hajs (lub kajs – pozdro Kitaj)
i jeszcze wyrywasz co fajniejsze turystki, bo przecież one zawsze lecą na
rezydentów. Czy rzeczywiście tak jest? Czy dla mnie to jest praca marzeń? O tym
wszystkim (i nie tylko) przeczytacie w tym poście ;)
Gdy studiowałem turystykę i rekreację, często padało pytanie:
a co ty po tych studiach możesz robić?
Najczęściej odpowiadałem, że wykładać w Biedronce lub w Tesco, ale
najfajniejszą pracą byłaby praca rezydenta. Większość wtedy dopytywała co to za
praca. Opowiadałem im, że rezyduje się jakimś fajnym kraju, do którego
przyjeżdżają turyści i Twoim głównym obowiązkiem jest opieka nad nimi. Staranie
się, by ich wakacje były udane. W rzeczywistości sam nie za bardzo wiedziałem
wtedy czy mówię prawdę, gdyż nie miałem wyobrażenia, jak to wszystko wygląda.
Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy poszedłem na kurs pilota
wycieczek. Wtedy otworzyły mi się oczy, jak ciężka jest to rzeczywiście praca.
Wielu z Was pewnie zastanawia się, co ja teraz wypisuję za bzdety. Jak ta praca może być ciężka?
Przecież ja nic nie robię, tylko piję drinki na plaży. Tak może się wydawać po
moich zdjęciach czy zdjęciach znajomych rezydentów na facebooku. Sprawiamy
pozory fajnego, lekkiego życia w kraju, do którego wielu chciałoby przyjechać
chociaż na wakacje, a my tu spędzamy kilka miesięcy w roku. W rzeczywistości
cieszymy się z każdej wolnej chwili, którą możemy wykorzystać na to, by chociaż
na chwilę położyć się na leżaku w cieniu parasola.
Jeżeli kiedykolwiek myśleliście o tym, by spróbować tego
zawodu, to się pewnie troszkę dłużej nad tym zastanowicie po tym tekście.
Osoba, która chce zostać rezydentem, przede wszystkim musi być osobą bardzo
dobrze radzącą sobie w trudnych sytuacjach, ogólnie ogarniającą, z dystansem do
świata, ale jednocześnie z ogromną empatią i pasją w tym co robi. To tylko niektóre
cechy rezydenta. W tej chwili Łukasz – mój przyjaciel, może się uśmiechać pod
nosem widząc tę empatię. Zawsze mi powtarzał, że ja jej nie posiadam i jestem
jak Dexter z serialu o seryjnym zabójcy. Coś w tym jest, ale jednak czasem tę
empatię potrafię z siebie wykrzesać, albo po prostu dobrze udaję...
Jeśli kochacie pracę z ludźmi, to świetnie! Szkoda, że po
kilku sezonach (rekordziści po połowie sezonu) zaczniecie ich nienawidzić.
Zawód ten głównie polega na kontaktach z ludźmi. Najróżniejszymi. Na
wakacje przyjeżdżają świetni turyści. Chcą oni poznawać miejsca, które
odwiedzają i są ciekawi świata. Jak i również tacy, dla których najważniejszy
jest pokój w hotelu, niekończące się drinki w barze przy basenie i bliskość
restauracji hotelowej, by można było żreć do porzygu (dosłownie). Zmieniający
się rynek turystyczny i coraz tańsze oferty biur podróży sprawiają, że coraz
więcej osób stać na wakacje za granicą. Wydaje mi się w tym momencie, że na
tych kierunkach coraz bardziej popularnych turystycznie (ponad 1000 osób tygodniowo
z jednego tylko biura podróży) nastąpiła znaczna zmiana klienta. Zaczęli
przylatywać ludzie, którzy są coraz mniej ciekawi świata, a bardziej interesuje
ich to, żeby pokazać sąsiadowi, że na wakacje poleciał do jakiegoś egzotycznego
kraju. Natomiast osoby bardziej świadome podróżniczo wybierają opcję planowania
podróży na własną rękę. Nie generalizuję oraz nie twierdzę, że z biurami
podróży przylatują tylko ludzie nieogarnięci. Oczywiście ludzie, którzy chcą
zwiedzać i mają już w głowie jakiś plan wakacji ułożony, też często wybierają
opcję podróży z biurem podróży, gdyż wtedy mogą skupić się głównie na
zwiedzaniu. Wszystko inne organizuje im touroperator, w której wykupili wycieczkę.
Jednak klient nieświadomy zdecydowanie przeważa. Najczęściej trafiają się „turyści
lastowi”, czyli tacy, którzy decydują się na zakup wakacji w ostatniej chwili
po promocyjnej, często dużo niższej cenie. Nie jest dla nich ważne, gdzie lecą,
byleby było ciepło. Całkowicie to rozumiem, jednak nie rozumiem już później
kompletnego braku zainteresowania danym miejscem. A już całkowicie nie potrafię
zrozumieć tego, jak oni nie są nawet pewni do jakiego kraju lecą, miejscowości,
a o hotelu, to już nawet nie wspomnę. Taki klient, to jest dobry temat na
całkowicie osobny post i niepotrzebnie odbiegam od tematu.
Chodzi mi ogólnie o to, że ludzie przyjeżdżają naprawdę
różni i trzeba być przygotowanym totalnie na wszystko. Często sobie powtarzam,
że nic mnie nie zdziwi w tej pracy, po czym dostaję telefon o 2 w nocy z
informacją, że w pokoju jest karaluch i coś bym musiał z tym zrobić. Albo, że
klimatyzacja nie działa i czy przyjadę ją naprawić. Tak, bo musicie wiedzieć,
że rezydenci nie śpią. Nie śpią nie tylko dlatego, że często muszą po nocach
siedzieć na lotnisku, gdyż trzeba powitać lub pożegnać turystów. Nie śpią, gdyż
wzywa ich hotelarz, gdy turyści za dużo popiją i szaleją w hotelowym basenie.
Nie śpią, gdyż zawsze można ich obudzić telefonem o piątej nad ranem z
informacją, że właśnie przyjechali do hotelu i pokój im się nie podoba, więc
trzeba im go zaraz zmienić. Wielu rezydentów marzy o tym, by móc spokojnie się
wyspać. I jak przychodzi upragniony dzień wolny, planujesz sobie, że pojedziesz
w jakiś ciekawy zakątek kraju, to przychodzi co do czego, a ty cały dzień
przesypiasz. Przynajmniej do momentu, aż nie zadzwoni któryś z turystów z
pytaniem, o której następnego dnia jest zbiórka na lotnisko (no bo na spotkanie informacyjne nie przyszedł i nawet nie wie gdzie jest tablica informacyjna w hotelu, na której napisane są godziny zbiórki na autokar jadący na lotnisko).
Normalnie praca najczęściej wygląda tak, że zaczynasz i
kończysz o stałej porze. Praca rezydenta wygląda tak, że spędzasz całe dnie i
noce na lotniskach, kolejne dni spędzasz na spotkaniach informacyjnych w
hotelach, do których przylatują nowi turyści. Jeszcze pal licho, jak te hotele
masz w bliskiej odległości. Gorzej, jak musisz jeździć po kilkadziesiąt
kilometrów do każdego z nich. Nie masz czasu na jedzenie, tylko kupujesz jakąś
bułę i wpierdzielasz ją po drodze w aucie, popijając kawą albo colą z telefonem
przy uchu, negocjując z managerem hotelu zmianę pokoju dla rodziny, która
twierdzi, że nie przyjechała na wakacje do sutereny. I pizgasz te czterdzieści
kilometrów po to, by posiedzieć sobie samemu przy recepcji, bo nikt nie
zamierza przyjść na spotkanie. Jeszcze ktoś w międzyczasie im leżak zajmie przy basenie… Kolejne dni spędzasz na dyżurach w hotelach (na które i tak nikt nie
przychodzi) lub w biurze przygotowując wszystko na następne przyloty. Masz pod
opieką ponad 200 osób tygodniowo i wszyscy się dziwią, że nie pamiętasz ich
nazwisk ani tego, z jakiego są hotelu. W międzyczasie przyjdzie Ci
poprowadzenie jakiejś wycieczki, gdyż się okazało, że sprzedałeś jej za dużo i
nie ma wystarczającej liczby pilotów.
I tak mija Ci sezon, od przylotu do przylotu. Nawet się nie
obejrzysz, a już jest wrzesień i niedługo trzeba będzie wracać do domu lub
wylatywać na kolejną destynację. Z końcem sezonu zauważasz, że miałeś zobaczyć
tyle miejsc na destynacji, tyle miałeś zrobić i nawet nie wiesz, kiedy Ci to
wszystko umknęło. Zaczynasz odliczanie dni do powrotu i opuszczenia destynacji.
Cieszysz się, że zobaczysz znowu swoją rodzinę, przyjaciół, znajomych.
Ustawiasz się już na kolejne imprezy, spotkania, wyjazdy. Wracasz do domu
wymęczony fizycznie i psychicznie. Powtarzasz sobie, że to już ostatni sezon.
Że nigdy więcej, a tymczasem przychodzi oferta kolejnego wyjazdu i znowu zapala
się ta lampka ciekawości oraz dostajesz przypływu adrenaliny. Już nie możesz
się doczekać kolejnego sezonu.
Wydawać by się mogło, że bycie rezydentem, to idealna praca
dla podróżników. W końcu łączą oni swoją największa pasję z pracą. I tu zależy
od tego, jakim podróżnikiem jesteś i jak bardzo jesteś otwarty na potrzeby
innego człowieka. Na przykład ja nigdy nie będę mógł chyba zrozumieć tego, że
turyści wybierając miejsce swojego wypoczynku, kierując się nie atrakcjami
znajdującymi się w pobliżu, a hotelowym pokojem i ilością darmowych drinków w
programie all inclusive. Zawsze mnie będzie zaskakiwać fakt, że ktoś może się
wkurzać, iż jego pokój znajduje się na najniższym piętrze z widokiem na basen,
a nie ma widoku na morze. Gdy ja podróżuję, nocleg czy hotel są zawsze najmniej
ważną rzeczą. Liczą się doznania, jakie oferują dane miejsca, spotkani ludzie,
itd. Potrafię spać na schodach ratusza, gdy jest taka potrzeba. Jakbym pokazał
moim turystom zdjęcia naszego pokoju, w którym nocowaliśmy przez pierwsze noce
w Meksyku z Magdą, to by chyba zawału dostali. No ale oni płacą grubą kasę i
często ja za takie pieniądze, które oni wydają na tygodniowe wakacje z rodziną,
żyłbym przez pół roku w Ameryce Południowej.
Czy dla mnie praca rezydenta jest pracą marzeń? Nie, ale zdecydowanie
jedną z lepszych, jaką można wykonywać. Jeżeli kochasz poznawanie świata,
ludzi, kultur, to zdecydowanie praca dla Ciebie. Dzięki kilkumiesięcznemu
pobytowi na danej destynacji możesz bardzo dobrze poznać mentalność ludzi
żyjących w danym miejscu. Możesz zakochać się w tym kraju lub jednocześnie go
znienawidzić. Możesz się cały czas rozwijać, zdobywać wiedzę i doświadczenie.
Uczysz się przy okazji nowych języków. Zdecydowanie poszerzasz swoje horyzonty,
również dzięki ludziom, którzy w te miejsca przyjeżdżają. Bo nie tylko trafiają
się tacy, którzy mają dużo problemów, zażaleń i chcą pisać reklamację na
wszystko. Bardzo często poznajesz świetnych ludzi, z którymi łapiesz naprawdę
fajny kontakt. Zwłaszcza, jeśli pracujesz z pasją i ta pasją zarażasz innych.
Wtedy nawet ci najbardziej wymagający otwierają się na świat i chcą go trochę
poznać. I nie ma właśnie w tym zawodzie nic lepszego, jak wdzięczność turystów
po wakacjach. Gdy dziękują Ci za te wakacje, poświęcony im czas i chęć pomocy o
każdej porze dnia czy nocy (ale się zrymowało). Wtedy wiesz, że to co robi, ma
naprawdę sens.
Czy jest to zawód, który można wykonywać całe życie?
Zdecydowanie nie. Kiedyś trzeba przerwać. Bądź zdecydowany i w momencie, kiedy
czujesz wypalenie, odchodzisz. Podejrzewam, że tak jest z każdą pracą. Ale jak
widzę starych repów, którzy totalnie już nie mają chęci do pracy i właściwie
nie wiem, co ich trzyma w tym zawodzie, to utwierdzam się w przekonaniu, że nie
można pracować wiecznie jako rezydent. Nie chcę skończyć, jak stary Helmut,
który 15 lat pracuje na tej samej destynacji i każdy jego dzień wygląda tak
samo. Po skończonej pracy siada z browarem w ręku, w samych majciochach na tarasie swojego
apartamenciku, opłacanego przez biuro i patrzy na morze
kilometr dalej. Bez rodziny, bez przyjaciół. Smutne. Więc zdecydowanie to jest
praca dla ludzi bez zobowiązań, młodych, ciekawych świata. Jednak trzeba
pamiętać, by kiedyś znaleźć taki moment, by móc ją zostawić i zacząć żyć
normalnie. Pytanie tylko, czy wtedy taki rezydent będzie umiał tak żyć i co to
znaczy dla nie żyć normalnie.
Podsumowując. Jeśli kiedykolwiek myśleliście o pracy
rezydenta. Spróbujcie tego. Nie wszyscy się do tego nadają, ale jeśli nie
spróbujecie, to się tego nie dowiecie. Jest zapotrzebowanie na rezydentów. A jeśli
jesteś inteligentną osobą, przebojową, z pasją, to myślę, że sobie poradzisz.
Jest wiele kursów, które przygotowują do pracy w tym zawodzie. Zapisz się na
któryś, a na pewno to bardziej naświetli Ci sprawę czy to jest praca dla
Ciebie. Jeśli jednak z góry nastawiasz się na łatwy zarobek, trzepanie kasy na
nic nie robieniu. Odpuść. Wtedy nie masz szans na jakiekolwiek poradzenie
sobie. Przygotuj się na ciężką harówę, a największym Twoim zarobkiem będzie
uśmiech zadowolonych klientów czy uścisk wracających do kraju turystów.
P.S. Jeśli chcesz zobaczyć, z jakimi ludźmi mają do
czynienia rezydenci. Polub na facebooku fanpage o nazwie Polacy na ALL Ekskiuzmi. Przeczytasz tam różne, często bardzo zabawne historyjki z naszego
życia.
Rezydent - praca marzeń
Reviewed by RepLife
on
10:00
Rating:
Czynniki, które odgrywają kluczową rolę w znalezieniu swojej pracy marzeń to: spuścizna, mistrzostwo, wolność, dostrojenie. Dlaczego? Więcej na moim blogu.
OdpowiedzUsuńŚwietny, blog, świetnie piszesz, a cierpliwosc do ludzi to trzeba mieć :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Fajnie, że podzieliłeś się swoimi wrażeniami, w końcu będę wiedzieć, na czym polega ta praca ;)
OdpowiedzUsuńFajną masz pracę, ale i odpowiedni też charakter do niej ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie taki rezydent jeździ na urlop? :)
OdpowiedzUsuńDaleko od turystów :)
UsuńSporo osób teraz do Holandii za pracą wyjeżdża, a życie tam też jest przyjemne. :)
OdpowiedzUsuńpół roku mieszkałem i pracowałem w Holandii. Na początku mi się podobało, ale na dłuższą metę, to nie jest kraj dla mnie ;)
UsuńŚwięta prawda Michał
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że każdy z nas musi się odnaleźć w danej pracy i wtedy można powiedzieć że ma się pracę marzeń. Ja właśnie dzięki https://www.carework.pl znalazłam pracę moich marzeń jako opiekun nad osobami starszymi. Nie dość, że sama praca za granicą to jeszcze w zawodzie, który chciałam wykonywać.
OdpowiedzUsuńMożna i tak w upale się męczyć :)
OdpowiedzUsuń