Picos de Europa (Szczyty Europy), to przepiękne, wapienne pasmo górskie mieszczące się na północy Hiszpanii w Górach Kantabryjskich. Położone jest one zaledwie 25 km od Atlantyku, przez co wydają się dużo wyższe, niż w rzeczywistości są. Dlatego też żeglarze powracający z dalekich krain do domu nadali im taką nazwę. Ośnieżone zimą szczyty były dla nich znakiem, że zbliżają się do rodzinnych stron. Najwyższym szczytem Picos de Europa jest Torre de Cerredo, który ma 2648 m n.p.m.
|
Picos de Europa, widok ze schroniska Vega de Enol |
Słowem wstępu
Na blogu Kasi przeczytałem latem relację z jej wypadu do Picos de Europa, a dokładniej z przejścia szlaku Ruta del Cares, który na zdjęciach wydał mi się niesamowicie malowniczy. Od razu dopisałem sobie to do listy miejsc, które muszę odwiedzić. Nie planowałem tego zbyt szybko, ale jesienią zakupiliśmy z Magdą bilety na sylwestra do Madrytu. Powrót planowany był na tydzień później, więc jakoś trzeba było zapełnić dni w Hiszpanii. Nie przepadamy za siedzeniem w jednym miejscu, więc zdecydowaliśmy się na Asturię i właśnie Szczyty Europy. Niestety w internecie jest bardzo mało informacji odnośnie do tego, jak w tych górach wygląda wędrówka w środku zimy. Nie mniej zdecydowaliśmy się pojechać w to miejsce i przekonać się na własnej skórze, jak to będzie. Od razu odpuściliśmy wyższe partie, gdyż wiedzieliśmy, że bez raków czy chociażby kijków trekkingowych może być ciężko (nie można ich przewieźć w bagażu podręcznym, a taki ze względu na koszty wykupiliśmy w Ryanairze). Magda, jako mistrzyni planowania, ogarnęła wszystko, włącznie z trasami, dojazdem i kontaktem ze schroniskami. Z racji, iż brakuje takich informacji, opowiem Wam, jak to jest wędrować po tych górach zimą. Będzie to czteroczęściowa relacja z naszego zimowego pobytu w tym najstarszym hiszpańskim parku narodowym. Pojawi się też post podsumowujący najważniejsze informacje wraz z cenami dojazdów czy noclegów, ale także wszelkimi przydatnymi aspektami, które naprawdę ciężko znaleźć w sieci. Więc jeśli lubicie trekkingi, górskie krajobrazy i piękną przyrodę, to z pewnością znajdziecie coś dla siebie w tych tekstach.
Dojazd z Madrytu
Prawie cały pierwszy dzień Nowego Roku spędziliśmy w łóżku, odsypiając nocne wojaże i dopiero po dwudziestej wyszliśmy z domu na śniadanie. Natomiast drugiego stycznia wstaliśmy na długo przed wschodem słońca. Spakowaliśmy nasze plecaki i opuściliśmy apartament przy Gran Via, by dojechać metrem na stację Chamartin - jeden z głównych dworców kolejowych w Madrycie. Stąd o 7:05 odjeżdżał pociąg do oddalonego o 450 km Oviedo. Po czterech i pół godzinach podróży na wygodnych siedzeniach, z dużą ilością miejsca na nogi, znaleźliśmy w stolicy Asturii. Plan był prosty. Trzeba było znaleźć dojazd do Covadongi (Cuadongi), najlepiej jeszcze dziś, aby stamtąd udać się nad jeziorka i do schroniska Vega de Enol - naszej bazy wypadowej w góry.
Na stacji zostaliśmy pokierowani na dworzec autobusowy, który mieści się jakieś 200 metrów od niej. Tam okazało się, że za niecałe pół godziny odjeżdża autobus do Covadongi, jadący przez Cangas de Onis. Idealnie! Szybko zakupiliśmy bilety i ponad dwie godziny później byliśmy już na miejscu.
Covadonga
Jest to malutka wioska położona w górach, jednak dla hiszpańskich chrześcijan ma ona ogromne znaczenie. W 722 roku (niektóre źródła podają, że w 718 roku) miała miejsce bitwa, w której powstańcy Asturii pod dowództwem wizygockiego szlachcica Pelaya, pokonali wojska Maurów, którzy rządzili w tym czasie praktycznie na całym Półwyspie Iberyjskim. Bitwa ta dała początek rekonkwiście.
|
Bazylika Matki Boskiej w Covadondze |
Wszystko zaczęło się od tego, że Pelayo był na służbie u muzułmańskiego gubernatora Munuzy, który chciał poślubić siostrę Gota, by utrwalić władze w regionie. Ten się oczywiście nie zgodził, co spowodowało ostry spór i ostatecznie ucieczkę szlachcica w górskie rejony, gdzie rozpoczął przygotowania do powstania. Przez swoich zwolenników Pelayo został obwołany księciem i stanął na czele wojsk, które miały uwolnić te tereny spod panowania Maurów. Chrześcijańskie i muzułmańskie źródła inaczej opisują bitwę oraz jej wartość. Wg tych pierwszych było to heroiczne zwycięstwo, w którym zginęło ponad 120 tys. muzułmanów wraz ze swoim przywódcą o imieniu Al Qama. Kolejne 63 tys. zginęło podczas pościgu. Sam Gubernator Munuz musiał opuścić swoją rezydencję w Gijón i uciekać. Został jednak zabity, a następnie dokonano rzezi na wszystkich muzułmanach, zamieszkujących tereny na północ od Gór Kantabryjskich. Ci drudzy natomiast podają, że była to nic nieznacząca potyczka, w której zginęło 300 powstańców, a sam Pelayo zginął z głodu w trudnym terenie górskim.
|
Pomnik Pelayo przy Bazylice |
Na przestrzeni wieków bitwa ta urosła do rangi mitycznej lub też wręcz cudu za sprawą tego, iż w grocie w Covadondze znajdowało się sanktuarium Matki Boskiej i jego patronka chroniła wojska powstańcze. Do dziś Covadonga jest miejscem pielgrzymkowym. Znajduje się tu przepięknie położona Bazylika Matki Boskiej oraz grota, gdzie można znaleźć figurkę Matki Bożej Królowej Asturii. Postać odziana w suknie i płaszcz stoi na tronie, a w rękach trzyma różę, podarowaną przez Jana Pawła II podczas jego pielgrzymki do Hiszpanii w 1989 roku.
|
Grota, w której znajduje się figurka Matki Boskiej Królowej Asturii.
Podobno wypicie wody ze źródełka pod grotą sprawi,
że szybko wyjdziemy za mąż/ożenimy się i będziemy mieć dużo dzieciaków.
Jakoś nie chcieliśmy jej pić ;) |
Wysiedliśmy z autobusu na parkingu przy świątyni i zastanawialiśmy się co dalej. Do jezior i schroniska mieliśmy jeszcze około 12 km, a niestety nic stąd o tej porze roku nie jeździ, za co moglibyśmy zapłacić. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę na kanapki z paskudnego chleba tostowego, który zakupiliśmy dzień wcześniej w Madrycie. Nasililiśmy się i postanowiliśmy po 15 ruszyć w drogę do jezior. Można to zrobić na dwa sposoby. Idąc szlakiem, który się tu rozpoczyna i nosi nazwą Ruta de la Reconquista lub po prostu ruszyć drogą asfaltową, która wielokrotnie jest jednym z etapów wyścigu kolarskiego Vuelta de España. Wybraliśmy opcję numer dwa, gdyż liczyliśmy, że jednak uda się przejechać chociaż kawałek autostopem.
|
Covadonga, widok z drogi do jezior. |
Jako że podczas tej podróży wszystko szło po naszej myśli, to nie przeszliśmy nawet kilometra i zatrzymała się hiszpańska para. Władowaliśmy się z plecakami na tył ich samochodu i pojechaliśmy w upragnionym przez nas kierunku. Krótka podróż z nimi minęła bardzo przyjemnie, a jeszcze po drodze zatrzymaliśmy się na jednym z tarasów widokowych (Mirador de la Reina), skąd rozpościerała się przepiękna panorama na północne szczyty gór oraz Atlantyk.
|
Widok z Mirador de la Reina.
Góry i za nimi Atlantyk. |
|
Z naszą hiszpańską podwózką ;)
Nie sądziłem nigdy, że na blogu pojawią się zdjęcia z selfiesticka :D |
Wysiedliśmy koło pierwszego jeziora Enol i udaliśmy się w stronę schroniska. Refugio Vega de Enol jest przepięknie położonym w dolinie budynkiem, niedaleko jeziora. Rozpościerają się z niego cudowne krajobrazy na pobliskie, ośnieżone szczyty. Nie wiedzieliśmy, czy schronisko będzie otwarte o tej porze roku, ale jak się okazało, było. W środku panował gwar. Było kilkanaście osób i jeden mężczyzna, który obsługiwał ich wszystkich. Nie miał czasu na pogaduszki, tylko szybko poinformował nas o cenach i opcjach wyżywienia. Powiedział, że możemy zostawić swoje plecaki i pójść na któryś ze szlaków, gdyż zameldować można się dopiero od godziny 18, a było jakoś koło czwartej po południu. Tak tez zrobiliśmy i postanowiliśmy zrobić małą pętlę wokół jezior, którą mieliśmy zaplanowaną na ten dzień, jeśli wszystko poszłoby dobrze.
|
Refugio Vega de Enol przed zachodem słońca |
Szlak wokół Jezior Covadonga
Los Lagos to dwa polodowcowe jeziora położone ponad 1000 m n.p.m. Lago de Enol jest większe (750 m x 400 m) i głębsze (do 25 metrów głębokości). Natomiast Lago de Ercina wygląda jak taka duża kałuża, głęboka na 2 metry. Oba jednak są przepięknie położone i otaczają je wysokie szczyty Picos de Europa. Wokół nich prowadzi przyjemny, prosty szlak, który zdecydowaliśmy się przejść jeszcze tego samego dnia. Pętle można spokojnie zrobić w 2 godziny z postojami przy jeziorkach czy nawet wejściem na wzgórze przy Lago de Ercina, gdzie ciągnie się szlak w stronę Majada de Belbín i dalej w stronę Ruta del Cares.
Mapa szlaku wokół jezior
|
Lasek na szlaku |
|
Magda na szlaku |
|
Ja na szlaku ;) |
|
Schodzę do Jeziora Ercina |
|
Lago de Ercina |
|
Lago de Ercina |
|
Lago de Ercina |
|
Kopalnia i panorama gór |
|
Lago de Enol, widok z punktu widokowego pomiędzy jeziorami. |
|
Lago de Enol |
Wróciliśmy do schroniska po 18 i Guillermo, opiekujący się nim był w już w znacznie lepszym humorze. Pokazał nam, gdzie będziemy spać, zaproponował piwko i przekąskę (kiełbasę chorizo z chlebem <3 ). Nakłonił nas również do wykupienia kolacji, gdyż i tak sobie miał gotować, a bez sensu, żeby sam spożywał, jeśli będziemy tylko we trójkę mieszkać przez następną dobę w tym miejscu. Zgodziliśmy się, zwłaszcza że za 10€ od osoby ciężko byłoby dostać tak wypasioną, dwudaniową kolację z winem oraz deserem.
|
Rodzinka w komplecie. Z Guillermo w schronisku po kolacji. |
Skorzystaliśmy z okazji, że jest jeszcze prąd i możliwość podładowania sprzętu, a także gorąca woda. W momencie, kiedy działa generator prądu, działa kuchnia i cała elektryczność w schronisku. Na noc jest on wyłączany i panują surowe warunki, które nam jak najbardziej odpowiadały. Nadawały klimatu temu miejscu. Rozpaliłem w kominku, a następnie zasiedliśmy wspólnie do kolacji, przy której Guillermo opowiadał nam o sobie, co robi, jak mu się tu żyje i pracuje. Pokazał nam masę ciekawych szlaków, które mogliśmy pokonać w górach w ciągu najbliższych kilku dni. Dzięki dokładnej mapie opracowaliśmy plan działania. Nasyceni i napojeni położyliśmy się spać koło 23. Rano czekała nas pierwsza poważniejsza wędrówka w stronę Mirador de Ordiales.
Ale ta wasza Europa malownicza. Aż uczyć do sesji mi się nie chce, tylko pojechałbym w góry :)
OdpowiedzUsuńJedź, sesja poczeka :D :D
Usuń